Nieczęsto w zielonogórskim Muzeum odbywają się spotkania promujące tomiki poezji. Trudno jednak było nie ulec namowom Zofii Banaszak – prezeski Zielonogórskiego Uniwersytetu Trzeciego Wieku – która zaintrygowała nas pomysłem na ciekawy wieczór. Jego fundamentem miało być spotkanie z Haliną Sędzińską, autorką zbioru poezji “Wibracje”. Dodatkową atrakcją zaś, kusząca oprawa muzyczna spotkania. A przecież nie od dziś wiadomo, że w klimatycznych wnętrzach Sali Witrażowej MZL takie połączenia wybrzmiewają najpełniej.
Spotkaliśmy się więc w kilkadziesiąt osób, w czwartkowe popołudnie by posłuchać rozmowy z poetką, jej wierszy, wreszcie muzyki wiodącej nas w krainę łagodności. Halina Sędzińska na swoją interlokutorkę wyznaczyła Barbarę Konarską. Szefowa poetyckiej grupy Oksymoron wydając znakomitą opinię utworom zawartym w tomiku „Wibracje” zadawała autorce ważne pytania. O impulsy twórcze, zainteresowania, poszukiwania w filozofii. Odpowiadając na nie poetka często odnosiła się do przeżyć, doświadczeń życiowych i refleksji z nimi związanych. Każde wypowiadane przez nią słowo było głęboko przemyślane i dawało słuchaczom pole do zrozumienia twórczości, której wybrane wersy recytowała wrażliwie Małgorzata Wower.
Poszczególne partie rozmowy ilustrowane były dźwiękami. O tę stronę spotkania przygotował mąż Pani Haliny – Wiktor Sędziński. Zaprosił do Muzeum koncertujących zielonogórzan: Nataszę Smirnową (fortepian), Zbyszka Adamczaka (skrzypce) oraz Piotra Kwacza (gitara basowa). Sam zagrał na instrumentach klawiszowych. Usłyszeliśmy kilka ever greenów z Blowing the wind Boba Dylana na czele. Dużą niespodzianką był występ Agaty Miedziana Miedzińskiej, na co dzień dyrektorki Zielonogórskiego Ośrodka Kultury, która swoją pasją śpiewania nieczęsto się dzieli. A szkoda, bo Wołanie Eurydyki w jej wykonaniu był prawdziwą gratką dla słuchaczy.
To już drugi tomik Haliny Sędzińskiej. Pierwszy, noszący tytuł „Dotyk”, ukazał się przed dwoma laty. Jak sama mówi zaczęła pisać „z bezrobocia”. Początkowo przelewanie na papier myśli stało się lekarstwem na stresy i ukojeniem. W najnowszych utworach coraz częściej pojawia się motyw mijającego czasu i wyrażanie samej siebie. Zapytana o to – co chciałaby jeszcze w życiu doświadczyć – odpowiedziała, że przydałby się lek na starość. Wydaje się jednak, że Halina Sędzińska już go znalazła. Jest nim właśnie aktywność twórcza nie pozwalająca na zastyganie i obrastanie tylko wspomnieniami.
Autorce podczas spotkania wiernie towarzyszyli najbliżsi. Z Poznania przyjechała córka, wnuczka z dumą rozprowadzała tomiki, a przyjaciele i fani poezji po zakończeniu wieczoru ustawili się w kolejce z kwiatami i gratulacjami.