Muzealne spotkania zaduszkowe są szczególną okazją do wspominania osób znanych, zasłużonych, budzących powszechny szacunek. Są także sposobnością do odkrywania ich na nowo, poznawania pasji czy wręcz ujawniania fragmentów życia osobistego. Dzieje się tak za sprawą naszych gości, dzielących się przeżyciami, widzimy to także przez prywatne zdjęcia wyświetlane podczas spotkania na ekranie. Tak było również i wczoraj podczas kolejnej, czternastej odsłony Zielonogórskich Zaduszek.
Łukasz Porycki ze wzruszeniem w głosie opowiadał o swojej wieloletniej współpracy z Jolantą Fedak, wspólnych podróżach, sprawczości Pani minister, jej niezwykłej pracowitości i zdolności wprowadzania w czyn podjętych zobowiązań. Zwłaszcza tych związanych z naszym miastem i regionem. Podkreślił jej oddanie rodzinie i umiejętność wyciszenia wśród najbliższych.
Postać biskupa Adama Dyczkowskiego przybliżyli profesorowie – Czesław Osękowski oraz ks. Robert Kufel. Z ich opowieści wyłonił się już mniej duszpasterz, a bardziej zwyczajny człowiek, kochający swojego wilczura i przyrodę we wszelkiej postaci. Chodzący po górach, nie obnoszący się ze swoją wysoką funkcją, swobodny podczas spotkań formalnych i nieformalnych, grający na gitarze, śpiewający czy opowiadający dowcipy. Ksiądz biskup, jakiego parafianie jego diecezji niekoniecznie znali w takiej odsłonie.
Stefana Dąbrowskiego,nauczyciela akademickiego, byłego pracownika naszej instytucji, wspominał Stanisław Kowalski. Pierwsze, co uderzyło w tej wypowiedzi, to ogromna sympatia, jaką cieszył się “Stewie” (taką ksywę nadali mu studenci). Wszędzie, gdzie się pojawiał potrafił natychmiast zjednywać sobie ludzi. Miał ogromne poczucie humoru i …słynnego trabanta, którego znali wszyscy policjanci w mieście. Miał też w sobie misję zachęcania wszystkich do kontynuowania rozwoju, pogłębiania wiedzy, kończenia studiów. Jego uczniowie i studenci przepadali za nim. Badania Stefana Dąbrowskiego, jak przypomniał Leszek Kania, miały duże znaczenie przy tworzeniu koncepcji merytorycznej nowej wystawy historycznej w zielonogórskim muzeum.
Ostatnią postacią, która wczoraj przypominaliśmy był Bronisław Bugiel. Sylwetkę fotoreportera “Gazety Lubuskiej” przedstawił były sekretarz redakcji – Tadeusz Palto. Mówca, ze swadą, ogromnym poczuciem humoru wspominał różne sekwencje życia swojego kolegi – jego ślub, budowę najpiękniejszego na ulicy Botanicznej domu, imprezy organizowane w nim dla kolegów z redakcji. Podkreślał też jego śląską pracowitość, zapobiegliwość, ale i też ciepło i serdeczność. Zjednywał sobie tymi cechami wszystkich, z którymi przyszło mu współpracować. T. Palto często odwoływał się do małżonki – Pani Hanny Bugiel, która początkowo wzruszona, pod koniec wypowiedzi Tadeusza Palto uśmiechała się z radością, podobnie jak jej synowie. Zostawił bowiem Bronisław Bugiel po sobie coś nieuchwytnego, co można określić słowem – dobroć. Każdy, kto się z nim zetknął, tak go odbierał.
Wieczór uświetnił duet Yes4Jazz w składzie Wojciech Pruszyński (fortepian) i Robert Chyła (saksofon). Spotkanie moderowała dr Izabela Korniluk oraz Leszek Kania.
Salę Witrażową w kompozycje kwiatowe przyozdobił Cezary Molenda z “Kuźni zapachów”.
Wydarzenie zrealizowane zostało dzięki wsparciu Urzędu Miasta Zielona Góra.