Na kilka dni przed tym terminem w muzealnej sali koncertowej odbyło się uroczyste pożegnanie naszej koleżanki. Były podziękowania, kwiaty, portret autorstwa Igora Myszkiewicza oraz drobny, bardzo kobiecy upominek od wszystkich współpracowników. Ula wydała iście królewski poczęstunek. Stoły uginały się pod ciastkami, tortami i czerwcowymi truskawkami. Oczywiście wszystko okazało się smaczne i tak kuszące, że nawet najbardziej zagorzałe zwolenniczki diet bezcukrowych (panowie się takimi sprawami zupełnie nie przejmują) dały sobie pełny odpust i rozpoczął się karnawał łasuchowania. Równolegle toczyły się wspomnienia, a w tle wyświetlane były zdjęcia dokumentujące pracę zawodową Uli, trwającą już 44 lata. Pokaz często przerywany był śmiechem głównej bohaterki i okrzykiem – Tego mieliście nie dawać!
Na zakończenie spotkania postanowiliśmy zrobić wspólne zdjęcie, oczywiście na tle renesansowego portalu. Z tego wszystkiego zrobiła się sesja fotograficzna, gdyż każdy chciał mieć zdjęcie z Ulą. Warto dodać, że na spotkaniu pojawiły się również koleżanki emerytki – Zosia Zalewska i Elżbieta Maciejewska.
A teraz kilka słów przypomnienia o tym, jak ważną funkcję wypełniała Urszula Rogowska w naszej niedużej społeczności. Na pewno przesadą nie będzie powiedzenie, że o Muzeum wiedziała – jeżeli nie wszystko – to bardzo wiele. I trudno się dziwić, gdyż instytucja ta była pierwszym i jedynym miejscem jej zawodowej aktywności. Pojawiła się tu 1 września 1977 roku, tuż po studniach. Podobnie jak wielu z nas tylko na chwilę, a została na zawsze. Niemal od początku skierowana została do pracy w Dziale Oświatowym. Przez kilka dekad tworzyły z Zosią Zalewską (odeszła na emeryturę przed kilkoma laty) niezapomniane duo, z entuzjazmem oddające się pracy edukacyjnej z dziećmi, młodzieżą, a także organizujące zajęcia osób starszych. Po kilka razy w tygodniu prowadziły lekcje muzealne, warsztaty, a także liczne konkursy i wystawy. Ula dodatkowo była redaktorką naczelną periodyku „Museion”, od jego pierwszego numeru. A nie było to łatwe zadanie, gdyż trzeba było mobilizować współpracowników do pisania artykułów i dotrzymywania terminów. Opieszałych zachęcała prośbą, napomykaniem, telefonami i nawet „groźbą”. Koniec końców oczywiście wyduszała z delikwentów zamówione teksty. Urszula była też skarbnicą wszelkich informacji związanych ze sprawozdawczością i statystyką. W kajecie – o którym krążyły legendy – zapisane miała wszystkie sprawy, ważne terminy, rozmowy, telefony, nazwiska. Gdy czegoś nie wiedzieliśmy, gdy czegoś szukaliśmy, gdy pomieszały nam się daty – wszystko można było zweryfikować i ustalić w Dziale Oświatowym. Jej rzetelność i drobiazgowość znakomicie wpisywała się również w prace inwentaryzacyjne, tak ważne dla muzealnej instytucji. Równie mocno angażowała się w prace komisji socjalnej, dbała też o harmonogram dyżurów na ekspozycjach i organizację oprowadzania wycieczek. Słowem CZŁOWIEK INSTYTUCJA.
Na szczęście nie żegnamy się z Ulą całkowicie. Podczas niedawnego Walnego Zebrania członków Towarzystwa Przyjaciół Muzeum Ziemi Lubuskiej wybrana została w skład nowego zarządu stowarzyszenia.